Jak zdać maturę z języka polskiego i egzamin ósmoklasisty? Gdzie znaleźć dobre przygotowanie i korepetycje? Jak napisać wypracowanie? Nauczycielka z Krakowa przeprowadzi Cię przez labirynt testów, analiz i prac pisemnych. Egzaminy nie są takie straszne...
Na podstawie fragmentów powieści Elizy Orzeszkowej Nad Niemnem napisz, jakie wartości Jan przekazuje Justynie - wypracowanie maturalne.
Napisała dziś do mnie Katarzyna z zapytaniem, czy "Chłopów" i "Nad Niemnem" można znać tylko fragmentarycznie do matury. Można spróbować, bo tak sprecyzowana jest lista lektur obowiązkowych, ale czy da to szanse napisania pełnowartościowej pracy z tych lektur, oceńcie sami!
Na podstawie fragmentów powieści Elizy Orzeszkowej Nad Niemnem napisz, jakie wartości Jan przekazuje Justynie, oprowadzając ją po mogiłach. Zwróć uwagę na uczucia przeżywane przez tę parę bohaterów.
Fragment I
Był to grobowiec bardzo prosty i ubogi.
Na szerokiej podstawie krzyża bielał napis: JAN I CECYLIA, ROK 1549,
memento mori13
Jan uśmiechał się. – Stryj wie wszystko – zaczął. Trzeba go tylko pięknie poprosić... opowie. Istotnie, po Anzelmie widać było, że walczyć zaczynał z ogarniającą go chęcią mówienia o czymś, co go do milczenia raczej skłaniało; spojrzał na Justynę i z cicha rzekł: – Było to w starych czasach, kiedy w te strony przyszła para ludzi. Niewiadomego byli oni nazwiska14, niewiadomej kondycji15, i to tylko można było poznać z mówienia ich, i z ubioru, że przyszli z Polszczy. Kiedy spotykający ich podczas ludzie pytali ich o nazwisko, odpowiadali, że przy chrzcie świętym nadano im imiona: Jan i Cecylia. Widać było ze wszystkiego, że bali się jakiegoś pościgu i żądali skryć się16 przed ludźmi. Całej pewności co do tego nie ma, ale takie o nich chodziły głosy, że kondycja ich była nierówna. Jan i Cecylia wzdłuż puszczę przeszedłszy zobaczyli, że tu najmniej ludzie doścignąć ich mogą. Może już tak im było przeznaczone, ażeby właśnie ten kawał ziemi zaludnić i nasz ubogi, ale długowieczny ród ufundować17... zbudowali sobie najpierwej chatę, on zrąbywał drzewa, oprawiał kłody i budował, a ona zbierała orzechy i dzikie jabłka, gotowała rybę. Wszystko tu było nie tak, jak teraz, ale okropniej i dziczej. Nacierpieli się oni głodu, chłodu, strachu i mozołu. Osiemdziesiąt lat albo może i więcej przeminęło od tego dnia, kiedy Jan i Cecylia pierwszy raz na tej ziemi nogi swoje postawili. Panował podtenczas18 ostatni Jagiellon i właśnie bawił się polowaniem. Jechał i jechał, a panowie za największym z panów jechali, aż wszyscy wyjechawszy z lasu stanęli, oczom własnym wiary nie dając. Tam, kędy dawniej panowała dzicz drzewiasta19, bezludna i głucha, leżała wielka równina po zżętym zbożu. Na dwóch pagórkach dwa wietrzne młyny łopotały. Sto domów, przedzielonych ogrodami, sznurem wyciągało się podłuż rzeki. Tymczasem król jechał dziwiąc się wszystkiemu, co tu obaczył20. Z najpiękniejszego domu synowie i córki, wnuki i prawnuczki wyprowadzili parę rodzicielów21. Wtedy król odwrócił się do Jana: „Ty, starcze, żeś był bohatyrem22 mężnym, który tę oto ziemię dzikiej puszczy i srogim źwierzom odebrał, zawojowawszy ją nie mieczem i krwią, ale pracą i potem, przeto dzieciom twoim, wnukom i prawnukom, nadaję nazwisko od bohatyrstwa twego wywiedzione. Nobilituję was23 i nakazuję, abyście nosili nazwisko Bohatyrowiczów.” W zmroku, naprzeciw umilkłego Anzelma, widać było dwoje ludzi siedzących blisko siebie. Kobieta w szarzejącą przestrzeń patrzała rozmarzonymi oczami. Myślała, że ona także z ochotą i dumą poszłaby na krańce ciemnej jakiej puszczy, byle czuć się kochaną serdecznie i wiernie i widzieć przed sobą cel. Gdy oderwała wzrok od przestrzeni, zobaczyła obok siebie wysokiego mężczyznę, który uparcie patrzał, nie w przestrzeń – lecz na nią.
Fragment II
Jan zdjął czapkę. Miał postawę człowieka, który stanął na progu kościoła i wpatruje się w ołtarz. Można by pomyśleć, że nigdzie tyle, ile w tym miejscu, nie czuł się człowiekiem i nigdzie tyle nie doznawał ludzkich, wyższych od codziennego życia dalekich uczuć i myśli. – Dawno tu nie byłem – zaczął. – Dla mojej pamięci te miejsce jest bardzo ważne, bo ja tu, z tego pagórka ostatni raz ojca swego widziałem... Siedem lat podtenczas skończyłem, my wtedy z tego pagórka dwie godziny patrzali na rzekę, którą przypływały czółna, ludzi przywożąc. Wieczór zrobił się majowy. Wtenczas ociec pocałował matkę, cościś24 jej poszeptał, a potem mnie z ziemi na rękach swoich podniósł i całować zaczął. (...) W tej samej minucie pan Andrzej żegnał się ze swoją żoną i ze swoim synkiem; stało i więcej ludzi różnych ze dworu i z okolicy. Księżyc tkwił wprost nad piaskami, a w jego światłości ociec i pan Andrzej jeden przy drugim na koniach piaski na ukos tędy przejechali i tam, w tym miejscu z oczu naszych znikli... Pewno dobrze po świętym Janie, a może i około świętej Anny25, stali my, stuków i grzmotów słuchali, co tam toczyły się. Nad piaskami zaś ciągle grzmiało a grzmiało i dopiero przed samym wieczorem grzmoty te zaczęły pomału ustawać, a za to po całym borze poniosły się wielkie ludzkie krzyki i zgiełki. Ktościś26 do wody skoczył, rzekę przepłynął. Matka przeżegnała się, krzyknęła: „Anzelm”. [Anzelm] Z początku niewyraźnie mówił, że i zrozumieć nie mogłem, że on mnie każe do dworu korczyńskiego lecieć i powiedzieć „że pan Andrzej tu ...” i na czoło sobie pokazał...„ a twój ojciec tu...” i na piersi sobie pokazał. „Obydwóch nie ma!”. Niech pani stanie i popatrzy! W głębi wznosił się niewysoki pagórek, kształt podługowaty27 i łagodne stoki mający, niby wał, niby kurhan28, widocznie kiedyś rękami ludzkimi usypany i jak cała ta polana niską, w nierówne kępy pogarbioną trawą obrosły. Jan w milczeniu pagórek ten Justynie ukazał29 – ona też milcząc skinęła głową; wiedziała, że to zbiorowa mogiła. – Ilu? – z cicha zapytała. – Czterdziestu – odpowiedział. Kwadranse upływały, godzina prawie minęła, a Justyna siedziała jeszcze na stoku Mogiły utopiona w myślach30 i uczuciach prawie zupełnie dla niej nowych. Ani sztuka muzyczna, ani lekcje udzielane jej przez nauczycielki, ani czytywane poezje i powieści – nie podjęły przed nią zasłony, która tu i w tym momencie opadła na rzeczy wielkie, ważne i wysokie. Jan stał z rękami na piersi skrzyżowanymi. Justyna podała mu obie ręce. Nie porywczym ani namiętnym, owszem, miękkim i nieśmiałym ruchem wziął je w szerokie swe dłonie i nisko schylony, przylgnął do nich gorącymi usty. Gdy wyprostował się, oczy ich po raz pierwszy, odkąd się znali, utonęły w sobie długim, pełnym nieśmiałych żarów spójrzeniem, a potem z trudnością odwracając się od siebie, jednocześnie zwróciły się ku Mogile.
13 memento mori – (łac.) pamiętaj o śmierci
14 niewiadomego byli nazwiska – ich nazwisko było nieznane
15 kondycja – tu: pochodzenie
16 żądali skryć się – chcieli się ukryć
17 ufundować – tu: założyć
18 podtenczas – w tym czasie
19 dzicz drzewiasta – dzika puszcza
20 obaczyć – zobaczyć
21 rodziciele – rodzice
22 bohatyr – bohater
23 nobilituję was – nadaję wam szlachectwo
24 cościś – coś
25 dzień św. Jana to 24 czerwca, św. Anny – 26 lipca
26 ktościś – ktoś
27 podługowaty – podłużny
28 kurhan – kopiec usypany nad mogiłą na pamiątkę jakiegoś wydarzenia lub na czyjąś cześć (Eliza Orzeszkowa, Nad Niemnem, BN 1996)
I. ROZWINIĘCIE TEMATU (można uzyskać maksymalnie 25 punktów) Punktacja:
1. Fragment I: 0-12 np.:
a. Jan pokazuje Justynie grób Jana i Cecylii, założycieli rodu Bohatyrowiczów, z którego się wywodzi. Wartości, które Jan przekazuje Justynie, pokazując jej grób Jana i Cecylii:
b. skromność, prostota (grobowiec jest bardzo ubogi),
c. poszanowanie tradycji, pamięci przodków,
d. związek Polski i Litwy (uciekinierzy z Polski znaleźli azyl na Litwie),
e. szacunek dla osobistych zalet człowieka, a nie jego pochodzenia,
f .wytrwałość, konsekwencja w dążeniu do celu,
g. miłość, przekraczająca bariery społeczne,
h. rodzina (Jan i Cecylia byli założycielami wielkiego rodu),
i. praca –
- jako czynnik nadający sens ludzkiemu życiu i źródło szczęścia,
- jako sposób realizowania misji cywilizacyjnej człowieka,
- jako bohaterstwo, - jako czynnik doskonalący (uszlachetniający) człowieka,
j. tradycja pozytywistyczna jako źródło tych wartości. Uczucia przeżywane przez bohaterów:
k. Jan: pragnie wprowadzić Justynę w swój świat wartości, bo jest w niej zakochany,
l. Justyna: dzięki historii opowiedzianej przez Anzelma odkrywa w sobie pragnienie znalezienia celu w życiu.
2. Fragment II 0-9 np.: a. Jan pokazuje Justynie mogiłę 40 powstańców styczniowych, w której leży też jego ojciec. Wartości, które Jan przekazuje Justynie, pokazując jej mogiłę powstańczą: np.:
b. szacunek dla poległych powstańców (kurhan usypany rękami ludu),
c. solidarność różnych stanów wobec sprawy narodowej,
d. patriotyzm,
e. walka zbrojna o wolność ojczyzny,
f. gotowość poświęcenia życia w imię wyższych celów,
g. tradycja romantyczna jak źródło tych wartości. Uczucia przeżywane przez bohaterów: np.:
h. Jan: Mogiła jest dla niego czymś świętym,
i. Justyna: przy Mogile odkrywa nieznane sobie do tej pory wyższe wartości,
j. oboje: w tym miejscu czują i stają się lepsi,
k. odkrycie wspólnych wartości budzi miłość.
3.Podsumowanie
pełny wniosek: np. uczeń rozumie znaczenie mogił dla kreacji obojga bohaterów (np. prezentują system wartości Jana i powodują przemianę wewnętrzną Justyny) i interpretuje je we właściwym kontekście (np. historycznym lub historycznoliterackim), 4 p.
niepełny wniosek: np. uczeń rozumie znaczenie mogił dla kreacji obojga bohaterów (np. prezentują system wartości Jana i powodują przemianę wewnętrzną Justyny), (2) p
próba wnioskowania: np. uczeń rozumie, że mogiły prezentują system wartości Jana, lub dostrzega wpływ, jaki mają na przemianę wewnętrzną Justyny. (1) p
Ludowość elementem romantycznego światopoglądu - Świtezianka i inne ballady Adama Mickiewicza
Ludowość jako element romantycznego światopoglądu. Omów problem na podstawie fragmentów Świtezianki Adama Mickiewicza (zwróć uwagę na bohaterów ballady, jej nastrój i zawarty w niej obraz natury) oraz innych utworów poety.
Jakiż to chłopiec piękny i młody?
Jaka to obok dziewica?
Brzegami sinej Świteziu wody
Idą przy świetle księżyca.
Ona mu z kosza daje maliny,
A on jej kwiatki do wianka;
Pewnie kochankiem jest tej dziewczyny,
Pewnie to jego kochanka.
Każdą noc prawie, o jednej porze,
Pod tym się widzą modrzewiem,
Młody jest strzelcem w tutejszym borze,
Kto jest dziewczyna? – ja nie wiem. (...)
„Powiedz mi, piękna, luba dziewczyno –
Na co nam te tajemnice –
Jaką przybiegłaś do mnie drożyną?
Gdzie dom twój, gdzie są rodzice? (...)
„Zawszeż po kniejach, jak sarna płocha,
Jak upiór błądzisz w noc ciemną?
Zostań się lepiej z tym, kto cię kocha,
Zostań się, o luba! ze mną. (...)
„Stój, stój – odpowie – hardy młokosie,
Pomnę, co ojciec rzekł stary:
Słowicze wdzięki w mężczyzny głosie,
A w sercu lisie zamiary.
„Więcej się waszej obłudy boję,
Niż w zmienne ufam zapały,
Może bym prośby przyjęła twoje;
Ale czy będziesz mnie stały?”
Chłopiec przyklęknął, chwycił w dłoń piasku,
`Piekielne wzywał potęgi,
Klął się przy świętym księżyca blasku,
Lecz czy dochowa przysięgi?
„Dochowaj, strzelcze, to moja rada:
Bo kto przysięgę naruszy,
Ach, biada jemu, za życia biada!
I biada jego złej duszy!”
To mówiąc dziewka więcej nie czeka,
Wieniec włożyła na skronie
I pożegnawszy strzelca z daleka,
Na zwykłe uchodzi błonie. (...)
Sam został, dziką powraca drogą,
Ziemia uchyla się grząska,
Cisza wokoło, tylko pod nogą
Zwiędła szeleszcze gałązka.
Idzie nad wodą, błędny krok niesie,
Błędnymi strzela oczyma;
Wtem wiatr zaszumiał po gęstym lesie,
Woda się burzy i wzdyma.
Burzy się, wzdyma, pękają tonie,
O niesłychane zjawiska!
Ponad srebrzyste Świtezi błonie
Dziewicza piękność wytryska. (...)
„Chłopcze mój piękny, chłopcze mój młody –
Zanuci czule dziewica –
Po co wokoło Świteziu wody
Błądzisz przy świetle księżyca? (...)
„Daj się namówić czułym wyrazem,
Porzuć wzdychania i żale,
Do mnie tu, do mnie, tu będziem razem
Po wodnym pląsać krysztale. (...)
Wtem z zasłon błysną piersi łabędzie,
Strzelec w ziemię patrzy skromnie,
Dziewica w lekkim zbliża się pędzie
I „Do mnie – woła – pójdź do mnie”. (...)
Zapomniał strzelec o swej dziewczynie,
Przysięgą pogardził świętą,
Na zgubę oślep bieży w głębinie,
Nową zwabiony ponętą. (...)
I już dłoń śnieżną w swej ciśnie dłoni,
W pięknych licach topi oczy,
Ustami usta różane goni,
I skoczne okręgi toczy.
Wtem wietrzyk świsnął, obłoczek pryska,
Co ją w łudzącym krył blasku;
Poznaje strzelec dziewczynę z bliska:
Ach, to dziewczyna spod lasku!
„A gdzie przysięga? gdzie moja rada?
Wszak kto przysięgę naruszy,
Ach, biada jemu, za życia biada!
I biada jego złej duszy! (...)
Słyszy to strzelec, błędny krok niesie,
Błędnymi rzuca oczyma;
A wicher szumi po gęstym lesie,
Woda się burzy i wzdyma.
Burzy się, wzdyma i wre aż do dna,
Kręconym nurtem pochwyca,
Roztwiera paszczę otchłań podwodna,
Ginie z młodzieńcem dziewica.
Woda się dotąd burzy i pieni,
Dotąd przy świetle księżyca
Snuje się para znikomych cieni:
Jest to z młodzieńcem dziewica.
Ona po srebrnym pląsa jeziorze,
On pod tym jęczy modrzewiem.
Któż jest młodzieniec? – strzelcem był w borze.
A kto dziewczyna? – ja nie wiem.
(A. Mickiewicz, Świtezianka [w:] Dzieła, Warszawa 1955)
Klucz do pracy:
Rozwinięcie – Max 30 pkt.
Świtezianka
Bohaterowie:
- stypizowani -2
- fantastyczni-2
- wątek miłosny –2
- motyw zdrady, krzywoprzysięstwa, wina -2
- nieuchronność kary dla niewiernego kochanka -2
Nastrój:
-tajemniczość-2
-groza -2
Natura:
-groźna, dzika -2
-karząca -2
-pełna irracjonalnych, nadprzyrodzonych zjawisk -2
Inne utwory Mickiewicza:
-Bohaterowie ludowi np. Romantyczność, II cz.Dziadów -2
- obecność wątków miłosnych, świat uczuć Romantyczność, Lilie, II i IV cz.Dziadów – 2
- ludowy kodeks moralny Lilie, Świteź - 2
- motywy zaczerpnięte z ludowych obrzędów np. obrzęd dziadów
- motywy zaczerpnięte zwierzeń ludowych – zjawy, duchy, upiory np. Lilie, Dziady – 2
- natura jako współuczestniczka wydarzeń – Lilie, Świteź -2
- ingerencja sił nadprzyrodzonych w świat ziemski -2
Wniosek:
-ludowość w twórczości Mickiewicza jako jedno ze źródeł romantycznego irracjonalizmu i romantycznej fantastyki -2
- pogłębienie wniosku – 2
II. KOMPOZYCJA (maksymalnie 5 punktów)
Kompozycję wypracowania ocenia się wtedy, gdy przyznane zostały punkty za rozwinięcie tematu.
– podporządkowana zamysłowi funkcjonalnemu wobec tematu, spójna wewnętrznie, przejrzysta i logiczna; pełna konsekwencja w układzie graficznym, 5
– uporządkowana wobec przyjętego kryterium, spójna; graficzne wyodrębnienie głównych części, 3
– wskazująca na podjęcie próby porządkowania myśli, na ogół spójna. 1
Uwaga: jeśli powyższe kryteria nie zostały spełnione, nie przyznaje się punktów.
III. STYL (maksymalnie 5 punktów)
– jasny, żywy, swobodny, zgodny z zastosowaną formą wypowiedzi; urozmaicona leksyka, 5
– zgodny z zastosowana formą wypowiedzi, na ogół jasny; wystarczająca leksyka, 3
– na ogół komunikatywny, dopuszczalne schematy językowe. 1
Uwaga: jeśli powyższe kryteria nie zostały spełnione, nie przyznaje się punktów.
IV. JĘZYK (maksymalnie 12 punktów)
– język w całej pracy komunikatywny, poprawna, urozmaicona składnia, poprawne: słownictwo, frazeologia, fleksja, 12
– język w całej pracy komunikatywny, poprawne: składnia, słownictwo, frazeologia i fleksja, 9
– język w całej pracy komunikatywny, poprawna fleksja, w większości poprawne: składnia, słownictwo, frazeologia, 6
– język w pracy komunikatywny mimo błędów składniowych, leksykalnych (słownictwo i frazeologia), fleksyjnych, 3
– język w pracy komunikatywny mimo błędów fleksyjnych, licznych błędów składniowych, leksykalnych. 1
Uwaga: jeśli powyższe kryteria nie zostały spełnione, nie przyznaje się punktów.
V. ZAPIS (maksymalnie 3 punkty)
– bezbłędna ortografia; poprawna interpunkcja (nieliczne błędy), 3
– poprawna ortografia (nieliczne błędy II stopnia); na ogół poprawna interpunkcja, 2
– poprawna ortografia (nieliczne błędy różnego stopnia); interpunkcja niezakłócająca komunikacji (mimo różnych błędów). 1
Uwaga: jeśli powyższe kryteria nie zostały spełnione, nie przyznaje się punktów.
VI. SZCZEGÓLNE WALORY PRACY 0-4
Przemyślenia Stanisława Wokulskiego dotyczące sytuacji w kraju - wypracowanie maturalne
Czyli "Lalki" część kolejna:))))
To chory kąt... (...) - analizując fragment, zwróć uwagę na przemyślenia Stanisława Wokulskiego dotyczące sytuacji w kraju i odnieś je do innych opinii o społeczeństwie wyrażonych w Lalce Bolesława Prusa.
Znalazłszy się na ulicy Wokulski stanął na chodniku, jakby namyślając się, dokąd iść. Nie ciągnęło go nic w żadną stronę. Dopiero gdy przypadkiem spojrzał w prawo, na swój nowo wykończony sklep, przed którym już zatrzymywali się ludzie, odwrócił się ze wstrętemi poszedł w lewo. „Dziwna rzecz, jak mnie to wszystko mało obchodzi” – rzekł do siebie. Potem myślał o tych kilkunastu ludziach, którym już daje zajęcie, i o tych kilkudziesięciu, którzy od pierwszego maja mieli dostać u niego zajęcie, o tych setkach, dla których w ciągu roku miał stworzyć nowe źródła pracy, i o tych tysiącach, którzy dzięki jego tanim towarom mogli sobie poprawić nędzny byt – i – czuł, że ci wszyscy ludzie i ich rodziny nic go w tej chwili nie interesują.
„Sklep odstąpię, nie zawiążę spółki i wyjadę za granicę” – myślał.
„A zawód, jaki zrobisz ludziom, którzy w tobie położyli nadzieję?”
„Zawód?... Alboż mnie samego nie spotkał zawód?...” (...)
Stanął i patrzył. Dzień przedświąteczny i ładna pogoda wywabiły mnóstwo ludzi na bruk miejski. Sznur powozów i pstrokaty falujący tłum między Kopernikiem i Zygmuntem wyglądał jak stado ptaków, które właśnie w tej chwili unosiły się nad miastem dążąc ku północy.
„Szczególna rzecz – mówił. – Każdy ptak w górze i każdy człowiek na ziemi wyobraża sobie, że idzie tam, dokąd chce. I dopiero ktoś stojący na boku widzi, że wszystkich razem pcha naprzód jakiś fatalny prąd, mocniejszy od ich przewidywań i pragnień. Może nawet ten sam, który unosi smugi iskier wydmuchniętych przez lokomotywę podczas nocy?... Błyszczą przez mgnienie oka, aby zgasnąć na całą wieczność, i to nazywa się życiem. (...)”
Nieustanny turkot i szmer wydał się Wokulskiemu nieznośnym, a wewnętrzna pustka straszliwą. Chciał czymś się zająć i przypomniał sobie, że jeden z zagranicznych kapitalistów pytał go o zdanie w kwestii bulwarów nad Wisłą. Zdanie już miał wyrobione: Warszawa całym swoim ogromem ciąży i zsuwa się ku Wiśle. Gdyby brzegi rzeki obwarować bulwarami, powstałaby tam najpiękniejsza część miasta: gmachy, sklepy, aleje...
„Trzeba spojrzeć, jak by to wyglądało?” – szepnął Wokulski i skręcił na ulicę Karową. (...)
Na Karowej odetchnął. Zdawało mu się, że jest jedną z plew, które już odrzucił młyn wielkomiejskiego życia, i że powoli spływa sobie gdzieś na dół tym rynsztokiem zaciśniętym odwiecznymi murami.
„Cóż, bulwary?... – myślał. – Postoją jakiś czas, a potem będą walić się, zarośnięte zielskiem i odrapane, jak te oto ściany. Ludzie, którzy je budowali z wielką pracą, mieli także na celu zdrowie, bezpieczeństwo, majątek, a może zabawy i pieszczoty. I gdzie oni są?... Zostały po nich spękane mury, jak skorupa po ślimaku dawnej epoki. A cały pożytek z tego stosu cegieł i tysiąca innych stosów będzie, że przyszły geolog nazwie je skałą ludzkiego wyrobu, jak my dziś koralowe rafy albo kredę nazywamy skałami wyrobu pierwotniaków.
I cóż ma z trudu swego człowiek?
I z prac tych, które wszczął pod słońcem?...
Znikomość – jego dzieła gońcem,
A żywot jego mgnieniem powiek.
Gdziem ja to czytał, gdzie?... Mniejsza o to.”
Zatrzymał się w połowie drogi i patrzył na ciągnącą się u jego stóp dzielnicę między Nowym Zjazdem i Tamką. Uderzyło go podobieństwo do drabiny, której jeden bok stanowi ulica Dobra, drugi – linia od Garbarskiej do Topieli, a kilkanaście uliczek poprzecznych formują jakby szczeble.
„ Nigdzie nie wejdziemy po tej leżącej drabinie – myślał. – To chory kąt, dziki kąt.” I rozważał pełen goryczy, że ten płat ziemi nadrzecznej, zasypany śmieciem z całego miasta, nie urodzi nic nad parterowe i jednopiętrowe domki barwy czekoladowej i jasnożółtej, ciemnozielonej i pomarańczowej. (...)
„Nic, nic!...” – powtarzał tułając się po uliczkach, gdzie widać było rudery zapadnięte niżej bruku, z dachami porosłymi mchem, lokale z okiennicami dniem i nocą zamkniętymi na sztaby, drzwi zabite gwoździami, naprzód i w tył powychylane ściany, okna łatane papierem albo zatkane łachmanem.
Szedł, przez brudne szyby zaglądał do mieszkań i nasycał się widokiem szaf bez drzwi, krzeseł na trzech nogach, kanap z wydartym siedzeniem, zegarów o jednej skazówce z porozbijanymi cyferblatami. Szedł i cicho śmiał się na widok wyrobników wiecznie czekających na robotę, rzemieślników, którzy trudnią się tylko łataniem starej odzieży, przekupek, których całym majątkiem jest kosz zeschłych ciastek – na widok obdartych mężczyzn, mizernych dzieci i kobiet niezwykle brudnych.
„Oto miniatura kraju – myślał – w którym wszystko dąży do spodlenia i wytępienia rasy. Jedni giną z niedostatku, drudzy z rozpusty. Praca odejmuje sobie od ust, ażeby karmić niedołęgów; miłosierdzie hoduje bezczelnych próżniaków, a ubóstwo nie mogące zdobyć się na sprzęty otacza się wiecznie głodnymi dziećmi, których największą zaletą jest wczesna śmierć.
Tu nie poradzi jednostka z inicjatywą, bo wszystko sprzysięgło się, ażeby ją spętać i zużyć w pustej walce – o nic.”
Potem w wielkich konturach przyszła mu na myśl jego własna historia. Kiedy dzieckiem będąc łaknął wiedzy – oddano go do sklepu z restauracją. Kiedy zabijał się nocną pracą będąc subiektem – wszyscy szydzili z niego, zacząwszy od kuchcików, skończywszy na upijającej się w sklepie inteligencji. Kiedy nareszcie dostał się do uniwersytetu – prześladowano go porcjami, które niedawno podawał gościom.
Odetchnął dopiero na Syberii. Tam mógł pracować, tam zdobył uznanie i przyjaźń Czerskich, Czekanowskich, Dybowskich. Wrócił do kraju prawie uczonym, lecz gdy w tym kierunku szukał zajęcia, zakrzyczano go i odesłano do handlu... „To taki piękny kawałek chleba w tak ciężkich czasach!” No i wrócił do handlu, a wtedy zawołano, że się sprzedał i żyje na łasce żony, z pracy Minclów.
Traf zdarzył, iż po kilku latach żona umarła zostawiając mu dość spory majątek. Pochowawszy ją Wokulski odsunął się nieco od sklepu, a znowu zbliżył się do książek. I może z galanteryjnego kupca zostałby na dobre uczonym przyrodnikiem, gdyby znalazłszy się raz w teatrze nie zobaczył panny Izabeli.
I. ROZWINIĘCIE TEMATU (można uzyskać maksymalnie 25 punktów)
Punktacja
Analiza fragmentu
1. Określenie realiów fragmentu, 0–2
np.:
- spacer (przechadzka) po Warszawie (Powiślu),
- narracja 3-osobowa (narrator zna myśli bohatera),
- świat postrzegany z perspektywy Wokulskiego.
2. Skomentowanie nastroju bohatera, 0–2
np.:
- wstręt do dotychczasowego życia,
- niewiara w idee pozytywistyczne,
- odrzucenie pracy organicznej,
- dystans wobec ludzi i samego siebie.
3. Przedstawienie refleksji Wokulskiego, 0–3
np.:
- fatalizm ludzkiej egzystencji,
- poczucie marności istnienia,
- śmieszność wysiłków ludzkości,
- wiersz Zagórskiego potwierdzeniem (pointą) przemyśleń bohatera.
4. Określenie wyrażonej przez bohatera oceny sytuacji w kraju, 0–4
np.:
- krytyczna ocena kraju (wszystko dąży do spodlenia),
- niewiara w rozwój, postęp cywilizacyjny (idea bulwarów skontrastowana z ruderami
Powiśla),
- niewiara w możliwość naprawy kraju (metafora leżącej drabiny),
- bierność, pozorna aktywność społeczeństwa,
- brak szacunku dla ludzi wykształconych, ceniących wiedzę,
- ograniczanie jednostek przejawiających inicjatywę,
- los Wokulskiego konsekwencją sytuacji w kraju i uwarunkowań społecznych.
5. Wnioski (z analizy fragmentu), 0–2
np.:
- subiektywna ocena podyktowana doświadczeniami życiowymi bohatera,
- obraz kraju jako projekcja nastroju bohatera.
Wykorzystanie treści zawartych w powieści – sądy na temat sytuacji społecznej
6. Charakterystyka i ocena arystokracji i szlachty, 0–2
np.:
- życie ponad stan, utrata majątków,
- egoizm,
- anachroniczność, degeneracja,
- nieumiejętność odnalezienia się w nowej sytuacji,
- demoralizacja,
- pogarda dla ludzi z innych grup społecznych
7. Charakterystyka i ocena mieszczaństwa, 0–2
np.:
- anachroniczność,
- niechęć wobec tych, którym się powiodło,
- bierność, obawa przed ryzykiem,
- brak akceptacji dla mieszczaństwa pochodzenia żydowskiego (zahamowanie procesu
asymilacji).
8. Charakterystyka i ocena ludzi z nizin społecznych, 0–2
np.:
- nędza mieszkańców Powiśla,
- niezaradność, ale i lenistwo,
- bierna zgoda na zły los.
9. Sformułowanie wniosków (powieść), 0–2
np.:
- negatywna ocena społeczeństwa,
- rażące kontrasty: dzielnica nędzarzy (Powiśle) i przepych arystokratycznych salonów
(Śródmieście),
- bezradność jednostek twórczych i myślących,
- wynalazki naukowe i postęp cywilizacyjny nie odmienią kraju i ludzi.
10. Sformułowanie wniosku pełnego, 4
np.:
- idealiści na tle społecznego rozkładu,
- anachroniczność struktury społecznej uniemożliwiającej rozwój i postęp,
- bezsilność programu organicznikowskiego wobec „schorzeń” społecznych,
- bezradność jednostek postępowych (niewola, egoizm klas wyższych, brak
przyzwolenia na postęp cywilizacyjny).
11. Sformułowanie wniosku częściowego, 2
np.:
- ograniczenie społeczeństwa spowodowane niewolą,
- filantropia nie może uregulować kwestii społecznych,
- bankructwo haseł pozytywistycznych.
12. Podjęcie próby podsumowania, 1
np.:
- idealiści na tle społecznego rozkładu,
skontrastowanie nędzy Powiśla z dostatkiem Śródmieścia.
II. KOMPOZYCJA (maksymalnie 5 punktów)
Kompozycję wypracowania ocenia się wtedy, gdy przyznane zostały punkty za rozwinięcie
tematu.
− podporządkowana zamysłowi funkcjonalnemu wobec tematu, spójna wewnętrznie,
przejrzysta i logiczna; pełna konsekwencja w układzie graficznym 5
− uporządkowana według przyjętego kryterium, spójna; graficzne wyodrębnienie
głównych części 3
− wskazująca na podjęcie próby porządkowania myśli, na ogół spójna 1
Uwaga: jeśli powyższe kryteria nie zostały spełnione, nie przyznaje się punktów.
III. STYL (maksymalnie 5 punktów)
− jasny, żywy, swobodny, zgodny z zastosowaną formą wypowiedzi; urozmaicona
leksyka 5
− zgodny z zastosowaną formą wypowiedzi, na ogół jasny, wystarczająca leksyka 3
− na ogół komunikatywny, dopuszczalne schematy językowe 1
Uwaga: jeśli powyższe kryteria nie zostały spełnione, nie przyznaje się punktów.
IV. JĘZYK (maksymalnie 12 punktów)
- język w całej pracy komunikatywny, poprawna, urozmaicona składnia, poprawne:
słownictwo, frazeologia, fleksja 12
- język w całej pracy komunikatywny, poprawne: składnia, słownictwo, frazeologia
i fleksja 9
- język w całej pracy komunikatywny, poprawna fleksja, w większości poprawne
składnia, słownictwo i frazeologia 6
- język w pracy komunikatywny mimo błędów składniowych, słownikowych,
frazeologicznych i fleksyjnych 3
- język w całej pracy komunikatywny mimo błędów fleksyjnych, licznych błędów
składniowych, słownikowych i frazeologicznych 1
Uwaga: jeśli powyższe kryteria nie zostały spełnione, nie przyznaje się punktów.
V. ZAPIS (maksymalnie 3 punkty)
- bezbłędna ortografia; poprawna interpunkcja (nieliczne błędy) 3
- poprawna ortografia (nieliczne błędy II stopnia); na ogół poprawna interpunkcja 2
- poprawna ortografia (nieliczne błędy różnego stopnia); interpunkcja niezakłócająca
komunikacji (mimo różnych błędów) 1
Uwaga: jeśli powyższe kryteria nie zostały spełnione, nie przyznaje się punktów.
VI. SZCZEGÓLNE WALORY PRACY 0-4
W wypracowaniu krótszym niż około 250 słów ocenia się tylko rozwinięcie tematu;
kompozycja, styl, język i zapis nie są oceniane.
Sentymentalizm Franciszka Karpińskiego
Sentymentalna twórczość Franciszka Karpińskiego jest ważnym elementem polskiej literatury. Zwany na dworze "śpiewakiem Justyny" pisał niezwykle osobiste utwory oddające głębie uczuć i wzruszeń targających duszą poety XVII-go wieku.
Do Justyny
Tęskność na wiosnę
Utwór stylizowany jest na pieśń o prostej tematyce i układzie wersyfikacyjnym oraz rymach żeńskich. W wierszu odnajdujemy echa niespełnionej miłości poety do Marianny.
Subskrybuj:
Posty (Atom)